DIALOGUE-------DIARY-------E-PRUS-------ESSAY-------POEMS1-------POEMS2

26 września 2008

Iluminacja

"Bywa, że gdy wzoszę się ponad fizyczne ciało, a przebywam na zewnątrz osobnych rzeczy, jakby wewnętrznie w samym sobie, dostrzegam niewysłowione piękno, wtedy właśnie mam pełne wrażenie o swojej przynależności do wyższej "sfery", ponieważ przekształciłem egzystencję ku lepszemu i zjednoczyłem się z tym, co boskie, by tronować w samym środku..."

Plotyn, Enneady.
Blogged with the Flock Browser

19 września 2008

Pogarda mas - część 1

Zostałem zaproszony, a zarazem zainspirowany, przez Krzysztofa Izdebskiego-Cruz, artystę malarza i myśliciela, do wypowiedzi na temat książki "Pogarda mas" niemieckiego filozofa Petera Sloterdijka (wyd. Czytelnik, Warszawa 2003). Rzecz zawiera się w pięciu esejach filozoficznych - i z istoty jest tak aktualna, jak aktualna jest dominacja i bezrozumność zbiorowiska ludzi. "Autonomicznego" organizmu, który nosi nazwę Tłum. Co niepokoi artystę malarza, Krzysztofa Izdebskiego-Cruz; co niepokoi poetę, czyli mnie; co niepokoi artystów, intelektualistów, filozofów XXI w. wobec panoszącego się Tłumu? Wydawałoby się, że lęk - taki codzienny lęk przed zadeptaniem. Lecz jest inaczej i w 11-tu tekstach spróbuję to wyjaśnić, opierając wypowiedź na recenzji "Pogardy mas" Petera Sloterdijka.

Oczywiście, nie piszę w imieniu wspomianych osób lub środowisk - to jest wyłącznie prezentacja mojego punktu widzenia. Rozpocznijmy więc stwierdzeniem, iż uwiedzenie Tłumu przez Wodza nie przeminęło. Uwiedzenie Wodza przez Tłum jest zjawiskiem wciąż aktualnym i dominującym - w pewnym sensie kreującym naszą epokę. Ludzka miernota w postaci Adolfa Hitlera nie odeszła w przeszłość. Przeminęło wprawdzie jej fizyczne i egzystencjalne wypełnienie, lecz pozostała forma. I ta właśnie forma ma się wyjątkowo dobrze - a nawet "poszerzyła" zakres działalności.

Forma ludzkiej miernoty stała się pseudo-indywidualnością, by wcielać się w artystę, uczonego, filozofa, autorytet, zgodnie z wymaganiami Tłumu, zgodnie z nadaniem Tłumu. Pod dyktando Tłumu, który w ten sposób rozgrywa kompleks niższości, dawne metafizyczne poniżenie (w zasadzie poniżenie, które nie przeminęło). I oto Tłum, zbiorowisko, zbiór pospolitej i przypadkowej energii psychicznej, decydują o konstytucji Wodza (teraz również artysty, uczonego, filozofa, polityka...). Niech wciela się w Wodza, kto chce. Najlepiej niech będzie to ucieleśnienie przeciętności - anty-indywidualność. Więcej, niech będzie to osobnik brutalny i głupi. Może w ten sposób Tłum osiągnie wyższość - osiągnie wyższość nad powołanym przez siebie fantomem.

Jak wypada być prymitywnym i głupim, by od Tłumu przyjąć "istotną i znaczącą" egzystencję? By wcielać jego pogardę wobec autentycznej wyższości; by reprezentować jego diaboliczne szyderstwo wobec hierarchii oraz uniwersalnych praw istnienia; by tylko na chwilę rozbawić publiczność, a potem na zawsze przepaść w obrotach machiny, współczesnej techne (?).